Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Władca Żywiołów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
iwillneverblink
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:48, 24 Lip 2011    Temat postu: Władca Żywiołów

Jest to początek mojego pierwszego niezgrabnego dzieła literackiego hehehe, sorki za litetrówki
proszę o szczerą krytykę, o odpowiedź, czy mam zadatki na pisarza, czy moja wyobraźnia jest coś warta Mruga


1
Wskoczyli do wody i nagle rozległ się krzyk kobiety. Kiedy się wynurzyli na powierzchnię, która przypominała sen na jawie, każdy z nich pomyślał, że utonęli i znaleźli się w świecie na wzór piekielnych czluści. Pod nimi wynurzył się słup zamkniętego w bańkach powietrza.
Z przerażenia zapomnieli, że brakuje Marka, który nurkował z nimi. Adrenalina podskoczyła im do granic możliwości. Kornel i Igor zanurkowali ponownie by odszukać w ciasnych głębinach swojego przyjaciela.
Igor nie wytrzymał głębokości, wypłynął z powrotem. Ściskając w płucach resztki powietrza Kornel płynął głębiej. Przedzierając się przez gęste lasy wodnych roślin zauważył jakąś postać. Płynęła zbyt szybko jak na człowieka i zbyt wolno by mogła być rybą.
Kornel zobaczył Marka w uściskach stworzenia na wzór człowieka. Istota miała ludzką posturę jednak czarny kolor tkanki, którą ją pokrywała, dłonie wyposażone w szpony i błony między nimi odróżniały ją od homo sapiens.
Chcąc wyrwać przyjaciela z mocnego uścisku, złapał go za dłonie. Starał się płynąć w górę. Kornel poczuł, że zaczyna brakować mu w płucach powietrza. Nie dał rady. Uznał, że Marek już nie żyje, a głębinowy potwór mógł wrócić po niego i Igora. Kończył się tlen. Rozpacz sprawiła, że ostatnią dawkę wypuścił z ust.
Znalazł się na powierzchni z nadzieją, że to co się dzieje to tylko senna mara. Otworzył oczy. Napełnił płuca nieczystym powietrzem. Chwile potem ogarnęła go panika, a z gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Echo rozniosło się daleko odbijając się między drzewami lasu, który był tuż koło jeziora. Cała okolica płonęła. Wszystko spowijał dym. Pływał w wodzie przypominającej wody zbiornik możliwe, że jezioro. Nieopodal widział jednorodzinny dom. Stał on na wzgórzu, do którego nie doszedł ogień.
- Igor! Gdzie jesteś!? Igor! – krzyczał głośno i wyraźnie jednak spostrzegł, że Igora nie ma w wodzie. Igor szedł w stronę wzgórza. Kornel wynurzył się natychmiast z wody.
Zaczął biec, przedzierając się przez wysoką trawę i zarośla które kuły go w nagie łydki. Z poranionymi stopami dobiegł do wzgórza. Zatrzymał Igora, który wyglądał na zahipnotyzowanego. Jego oczy podrażnione przybrały koloru krwi. Cały roztrzęsiony podążał przed siebie nie zwracając uwagi na Kornela.
- Co ci się stało? – Kornel zdyszany wybełkotał niewyraźnie więc powtarzając zapytał go jeszcze raz, stabilizując oddech i potrząsając nim – Co ci się stało, Igor?
- Kim jesteś? Proszę pomóż nam! – Kornel uznał, że Igor postradał zmysły. Znalezienie się w tak irracjonalnym otoczeniu to jak uderzyć głową o mur. To, i to tragiczne w skutkach. Wszak nie każdy potrafi sobie poradzić z czymś tak niecodziennym, czymś na wzór legend o stworach i miejscach tworzonych przez gawędziarzy obdarzonych niezwykle wybujałą wyobraźnią.
Kornel postanowił iść za przyjacielem. Gdy doszli do domku, który nie wyglądał rodem z horrorów o nawiedzonych domach, raczej prosty rustykalny z cedrowymi ścianami. Lekko piszczące zawiasy w okiennicach i poskrzypujące deski na tarasie.
Igor bez żadnej zapowiedzi wprosił się do chaty. W domu nic nie było oprócz zapachu starości, bujanego krzesła przed kominkiem, w którym był tylko żar, oraz fajka na spróchniałym stoliku obok.
W kilka minut po ich inwazji na to dziwaczne miejsce rozległ się odgłos kroków. Drewniana podłoga zdradzała każdego kto naruszył prywatność tego miejsca. Zdradziła także Igora i Kornela.
- Możliwe, że kroki należą do zdesperowanej osoby, która bez względu na okoliczności jakie panują na zewnątrz, postanowiła bronić swojej fortecy. – Przerażony, że może zginąć z rąk desperata Kornel ukrył się za ścianą dzielącą salon kominkowy od drugiego kompletnie pustego miejsca.
Jego przyjaciel stał przed kominkiem. Prosił żeby się ukrył. Na darmo był jego trud. Igor stał jak zaczarowany. Był pewien, że właśnie traci jedynego towarzysza. Do salonu wszedł starzec z broda do samej ziemi. Lekko zamiatając nią podłogę.
Starzec kompletnie nie zareagował na obecność Igora w salonie. Podszedł do kominka zrzucając drewno na podłogę. Dołożył do żaru. Po chwili buchnął ogień.
- Właź! – rozkazał Igorowi wejść w ogień. Ujrzał jak wchodzi do kominka i płonie jak wrzucony w ogień proch. Z przerażenia wybiegł z ukrycia. Rzucił się w ucieczkę potykając się o własne stopy. Nagle poczuł na szyi mocny ucisk. Tracąc przytomność tuż przed drzwiami runął na podłogę niczym kłoda.
- Przykro mi, że musiałem cię tak potraktować. Nie dałeś mi jednak wyboru. Teraz możemy porozmawiać. – Nie chciał otwierać oczu. Bał się panicznie tego co mógł zobaczyć.
Wewnętrzne rozedrganie narastało. Postanowił być twardym i spojrzeć wrogowi w twarz. Blade policzki starca i czoło połyskiwało w świetle świecy, która zbliżała się płomieniem do podstawki.
Dziwacznie długo broda zdawała się ciągnąć jego twarz do ziemi tworząc zmarszczki i ogromne worki pod oczami. Nie miał on ani jednego siwego włosa. Może to sprawa genów jednakowoż Kornel był zdziwiony bo wyglądał na takiego, któremu włosy powinny się srebrzyć ze starości.
- Co jest?! Zapomniałeś języka w gębie chłopcze? – parskną śmiechem. Wstał z krzesła, które było tuż obok łóżka, na którym leżał Kornel. Podszedł do małego okienka. Stanął, popatrzył przez zakurzone szyby i zaczął dumać.
Trzymając fajkę w dłoni, która co jakiś czas lodowała w jego ustach po to by mógł poczuć w płucach drażniący gardło dym. Spoglądał na rozciągający się za okienkiem krajobraz jakby czekał na coś. Z jego rozświetlonej twarzy można było wyczytać, że coś się wydarzy. Jego długie do kostek czarne włosy połyskiwały w świetle księżyca, który wdzierał się prze okna.
Widząc, że sufit załamuje się pod kątem, Kornel domyślił się, że jest więziony na poddaszu. Zastanawiał się nad tym co z nim będzie. Wszystkie opcje były prawdopodobne. Marek został porwany przez morskiego potwora. Igor spłonął jak zapałka.
- Teraz moja kolej. – Pomyślał przestraszony Korneliusz – Czemu mnie tu trzymasz? – zapytał ostrożnie zaciskając gardło. Bał się rozgniewać tego człowieka, o ile był on człowiekiem.
- Nie jesteś moim więźniem. Możesz w każdej chwili opuścić ten dom.
- Dlaczego gdy chciałem uciec straciłem przytomność?
- To moja wina. Przepraszam. Chciałem cię zatrzymać by móc wszystko wyjaśnić. – Spokój tego starego dziadka świadczył o tym, że to co się dzieje na zewnątrz wcale go nie dziwi.
- Może na początek wyjaśnij mi gdzie ja jestem? – wewnętrzne rozedrganie zaczęło się uzewnętrzniać. Strach przed odpowiedzią starca sprawił, że Kornel zaczął cały dygotać.
- Nie bój się młodzieńcze. Jesteś już bezpieczny. Jesteś wśród swoich.
- Co?! Swoich? Co to w ogóle znaczy? Powiedz mi gdzie ja jestem?!
- Aktualnie jesteśmy na polu ćwiczebnym dla przyszłych władców żywiołów. Też będziesz miał tu praktyczny trening jednak zanim do tego dojdzie musisz pojąc podstawy. – jego słowa były tak abstrakcyjne, że uwierzył, że to tylko sen, w którym odzyskał świadomość i nie wie jak się obudzić. – Musisz chłopcze odzyskać energię i wyruszamy w drogę. – Odpowiedział stanowczym lekko drżącym głosem.
-Gdzie są moi przyjaciele? Co zrobiłeś z Igorem? Gdzie jest Marek? – Kornel zaczął nerwowo badać oczami pomieszczenie – Co się z nimi stało? Mów!
- Jeden z twoich przyjaciół jak zauważyłeś udał się w ogień, który zaprowadzi go do jego świata.
- Do jego świata? Co to znaczy? Nic nie rozumiem! – strach młodego chłopca przeradzał się w coraz większy gniew. – A co się stało z Markiem?
- Kolega z odstającymi uszami? – chrząknął i roześmiał się.
- To nie jest śmieszne!
- Przepraszam cię. Twojego przyjaciela porwał demon wodny Perepłut. Nie jest to najspokojniejszy demon tych wód, ale żywi się wyłącznie glonami. – Wyjaśnił bacząc na emocje, którym w danej chwili targały.
- Ale co on zrobił z Markiem?
- Nigdy nie widział człowieka, więc postanowił go zabrać do swojej jamy i obserwować. Leśni strażnicy znaleźli go na wrzosowiskach niedaleko Psiej Góry. Udało mu się zbiec. Odesłaliśmy go z powrotem skąd przybył.
- Dlaczego mnie jeszcze nie odesłaliście? – Mimo, że usłyszał od starca, że jego przyjaciele są bezpieczni to i tak miał szereg wątpliwości.
- Nie należysz do tamtego świata. Jesteś jednym z nas. Twoim obowiązkiem teraz jest posiąść wiedzę, która odmieni twoje postrzeganie i myślenie. Każda rzecz, której do tej pory się nauczyłeś przestanie mieć znaczenie.
Rozległ się łoskot do drzwi na dole. Poruszony nadejściem kolejnego gościa dziadek, zbiegł natychmiast na dół. Kornel wstał by podsłuchać kto go nawiedza. Poruszając się na kolanach przedzierając zakurzoną podłogę rękoma podczołgał się do lekko uchylonych drzwi.
Światło świec w korytarzu rzucało cień na ściany dwóch postaci.
- Witaj, Reliuszu! – Usłyszał głos starszej kobiety.
- Witaj, Seriano! Miło cię widzieć.
- Raptem dwa zaćmienia. Jak ten czas szybko mija nieprawdaż.
- O tak! Czas mija a my wciąż tacy sami. – Roześmiali się głęboko zapowietrzając się.
- Jest tutaj? – miała na myśli Kornela, który przestraszony odsunął się od drzwi trącając o półkę ze starymi księgami.
Dreszcz przeszył wszystkie jego członki po czym oblał go pot. Wskoczył z powrotem do łóżka udając, że śpi. Cały rozdygotany nadsłuchiwał nadchodzących kroków, które kierowały się do pokoju, w którym leżał symulując sen.
- Proszę obudź się! Obudź się! – Krzyczał tak głośno, że nie usłyszał jak starzec o imieniu Reliusz i kobieta z wielkim pierścieniem na prawej ręce usiadła obok niego.
- Uspokój się Panie Kornelu! Urodziłeś się nieopodal szkoły, do której będziesz uczęszczał. Pokaże ci twój dom, w którym mieszkali twoi dziadkowie.
- Reliuszu przynieś nam dwie filiżanki wody z Ignis – Reliusz usłuchawszy damy w czarnej pelerynie i ciągnącej się sukni po drewnianej podłodze wyszedł z pokoju by przygotować nie znany Korneliuszowi dotąd napój.
- Czym jest woda z Ignis?
- Wystarczy łyk by ustabilizować emocje. Pomaga trzymać nerwy na wodzy w najbardziej niekomfortowych sytuacjach. – Chciała dalej kończyć wyjaśnianie właściwości, ale Reliusz przerwał wykład na temat zielarstwa. Postawił filiżanki na nocnym stoliku stojącym obok łóżka by ponownie opuścić młodego chłopca i kobietę wyglądającą niczym tajemnicza wyrocznia z czasów wiktoriańskich. Wyszedł z pomieszczenia kłaniając się pani Serianie, a ta skinęła głową na znak zgody.
Seriana podała Korneliuszowi filiżankę. Ten zaglądając do jej wnętrza oniemiał z przerażenia. Niczym słup soli ściskał filiżankę jakby chciał ją zmiażdżyć. W filiżance ujrzał płynną ciecz, która przypominała prawdziwy ogień, i jak od ognia bił z niej blask, który rozświetlał przerażoną twarz chłopca.
- Co to jest !? – Zanim uzyskał odpowiedź cała zawartość tego soku znalazła się w jego żołądku. Seriana przechylając kubek dłonią, zmusiła chłopca do wypicia Ignisiańskiej wody
- To jest…, to jest… - Chłopiec starał się określić smak wypitej cieczy.
-Tak wiem. Jest to wyśmienity napar z gleby uprawianej przez naszego ogrodnika. Mamy jej zasoby w szkole Ignis. Palona ogniem przez kilka lat nabiera wyrazistego aromatu. Czuć w niej gorycz, a zarazem nutkę słodyczy. Jednak ta słodycz to tajemniczy składnik naszego zielarza, którego nikomu nie zdradza. – Rozmarzyła się Pani Seriana nad dziwnym wywarem mówiąc jakby tylko do siebie patrząc na obdarte z farby ściany.
- Czuję się wspaniale! – Wykrzyknął z hukiem Kornel, co spowodowało nagły powrót Pani Seriany do rzeczywistości.
- Co się dzieje!? – Wbiegł Reliusz do pokoju. Zdyszany długo wędrówką po schodach na piętro. Zakasłał i oparł się o framugę drzwi. Chłopca rozpierała energia.
Nagle w oczach Kornela pojawiły się ogniste źrenice. Chłopiec nie wiedział co się dzieje. Czuł że płonie. Jego ciemną czuprynę spowił ogień.
-Płonę! Płonę! Ratunku!
- Uspokój się to jest normalne! – Uspokajał rozdygotanym głosem Reliusz.
- Wody! Wody! – Krzyczał zrozpaczony chłopiec. – Aaaaaa! – Wydobył z siebie krzyk, po którym stał się przejrzysty jak szklanka wody.
- O, a to już nie jest normalne, nawet w naszym świecie. – Dodał zdziwiony starzec.
Korneliusz przybrał postać skupionej wody, która przypominała kształtem człowieka. Skupisko wody znienacka rozlało się i przeleciało przez szpary w drewnianej podłodze na parter. Chłopiec przybierając z powrotem ludzką postać leżał na parterze rozpalony i zlany potem. Jego ciało całe zaczerwienione i rozdygotane zmusiło Reliusza i Seriane do natychmiastowej podróży.
- Reliuszu bierz chłopca, wyruszamy natychmiast do zielarza. – Zdziwiona całym zajściem Pani Seriana postanowiła bezzwłocznie zabrać Kornela do zielarza
- Tak jest Seriano. Tak się składa że znam jednego, który mieszka nieopodal w Mrocznym Zaułku – Starzec zabrał nieprzytomnego chłopca do czarnego powozu zaprzężonego w cztery białe konie.
Wyruszyli w stronę Mrocznego Zaułku. Metropolia, w której znaleźć można było wszystko prócz bezinteresownej pomocy. Każdy kto był mieszkańcem Mroczne Zaułku miał swoją cenę.
Seriana otuliła chłopca kocem, a Reliusz w roli woźnicy poganiał co kilka sekund cugami konie w obawie o zdrowie przyszłego władcy żywiołów.






2
- Ratunku! Ratunku! Gdzie ja jestem? Nic nie widzę. Pomocy!
- Uspokój się, chłopcze!
- Kim jesteś? Czemu cię nie widzę? – Wokół chłopca rozciągał się mleczny eter, w którym ujrzenie jakiegokolwiek kształtu graniczyło z cudem. Niewidzialna postać, niczym lewiatan dawał o sobie znać poprzez swój głos. Kornel czuł się coraz bardziej zdezorientowany.
- Myślę, że to jeszcze nie czas bym ci się przedstawił. – Głos o niskiej barytonowej skali zdawał się znajdować tuż koło Korneliusza. Miejsce, w którym znajdował się chłopiec spowijała gęsta mgła. Jedynie pod swoimi bosymi stopami widział połacie gęsto zbitego mchu. Odczuwał wilgoć na swoich ramionach niczym uścisk wielkich dłoni. Niebywale tajemniczy głos sprawiał, że chłopiec czuł się bezpiecznie mimo, że był pewny jedynie gruntu pod swoimi bosymi stopami.
– Musisz być teraz bardzo ostrożny. Masz wielu wrogów, którzy tylko czekają by stanąć naprzeciw ciebie i odebrać wielką moc, którą posiadasz. Bądź ostrożny chłopcze, pamiętaj musisz być czujny!
- Ale czego mam się bać? Powiedz!
- Teraz nie czas i miejsce na to, ale sam się przekonasz kto jest wrogiem, a kto przyjacielem.
Zerwał się silny wiatr. Jego świst ogłuszał Kornela. Podmuch wiatru powalił chłopca na dywan mchu. Rozległ się przeraźliwy krzyk kobiety, który zdawał się nosić po całej okolicy.
Przed oczami chłopca ukazała się obskurna twarz kobiety. Cała poraniona złożyła pocałunek na ustach młodzieńca. Ten sparaliżowany nie mógł wydobyć z siebie najcichszego dźwięku. Z jego oczu płynęły słone łzy, a serce przeszył bolesny chłód. Kornel ujrzał ciemność w której słyszał łoskot uderzania o ziemię.
- Kornelu! Kornelu! Obudź się! – Dziwny znajomy głos sprawił, że chłopiec otworzył oczy i ujrzawszy sklepienie powozu ponownie stracił przytomność.
Twarz Kornela pobladła co wskazywało na fizyczne wyczerpanie. Seriana w obawie o chłopca pokrzykiwała – Szybciej Reliuszu, szybciej! –
Reliusz ścigając się z czasem poganiał konie, które pozostawiały po sobie tumany kurzu tworząc kamuflaż dla powozu.
Przejeżdżali przez wrzosowiska po czym trafiając wprost w paszczę leśnej otchłani poczuli gniewny świst wiatru. Zdawać by się mogło, że żąda on ofiary. Każdy podmuch coraz bardziej przechylał karocę z prawej na lewo i z lewej na prawo stronę. Reliusz nie zatrzymywał się bacząc, że chłopiec wymaga natychmiastowej pomocy. Powóz pędził na łeb na szyję z niebywałą prędkością trącając gałęzie drzew zwisające nad ścieżką wiodącą wprost na wybrzeże Umarlaka.
Pani Seriana wierząc, że chłopiec słyszy choć oczy ma zamknięte, zaczęła opowiadać jedną z wielu historii, które naturalnie wryły się w każdy kamień tych roztaczającej się na miliony kilometrów krainy, która była we władaniu władców żywiołu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pauline
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:50, 24 Lip 2011    Temat postu:

pomysł na opowiadanie wydaje się być oryginalny, całość jest ciekawa i wciągające, jednak przez masę błędów nie czyta się tego z taką lekkością.
po pierwsze: przynajmniej moim zdaniem, zdania są źle sformułowane, masz problemy z szykiem przestawnym, jak np. "Jego oczy podrażnione przybrały koloru krwi". Lepiej brzmiałoby: Jego podrażnione oczy nabrały koloru krwi;
po drugie: masa powtórzeń nie tylko słownych, ale też myślowych;
po trzecie: za dużo wyjawiasz już na samym początku, powinieneś potrzymać czytelników w niepewności, zaintrygować ich;
po czwarte: opisujesz zbyt ogólnikowo, brakowało mi jego rozpaczy, kiedy jego przyjaciel ginął w ogniu, brakowało mi opisu jego strachu, dezorientacji. Niekoniecznie opis myśli, ale opis reakcji, który pozostawia jeszcze nutkę tajemniczości, np. Kornel poczuł jak w oczach zbierają mu się łzy. Zagryzł mocno wargę i z przerażeniem w oczach patrzył jak jego przyjaciel posłusznie wchodzi do kominka. Panika zdominowała racjonalne myślenie, wybiegł z ukrycia i rzucił się do ucieczki (nie sądzę, że jest to jakoś zajebiście napisane, ale wydaje mi się, że jednak nieco lepiej);
po piąte: momentami piszesz niejasno. Niektórzy może nie zrozumieją od razu, co miałeś na myśli, będą musieli raz jeszcze przeczytać dany fragment, przykładowo: "- Właź! - rozkazał Igorowi, wejść w ogień. Ujrzał jak wchodzi do kominka...". Kto ujrzał? Kornel, ok, ale z początku brzmi to jakby chodziło o starca;
po szóste: czasami piszesz zbyt jasno ;P niektóre zdania są zbędne.
Jakbym o czymś sobie przypomniała to dopiszę. Jak wspomniałam na początku, pomysł interesujący i dobrze by było gdybyś nad nim popracował, bo zapowiada się ok. Dla pocieszenia dodam, że sama tysiące razy zaczynałam swoje opowiadanie od początku. Zdarzało się, że miałam 30 stron, a wszystko kasowałam. Najważniejsza jest nasza determinacja. Kiedy coś napiszesz to najlepiej odczekaj kilka dni, żeby nabrać dystansu, a potem przeczytać parę razy na głos. Sam wychwycisz większość błędów i niedogodności.
Naprawdę szczerze życzę powodzenia i służę radą. Mam nadzieję, że poprawisz i dasz nam przeczytać ;)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iwillneverblink
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:06, 24 Lip 2011    Temat postu:

dziękuje bardzo za odpowiedź, czytając twój komentarz miałem uśmiech na twarzy hehe i ciągle mam, miło, że tak się rozpisałaś, i zgadzam się z tym, że popełniam wiele błędów, robię dużo powtórzeń, czytając to ciągle pojawia się imię Kornel (wkurza mnie to),
"Właź! - rozkazał Igorowi, wejść w ogień. Ujrzał jak wchodzi do kominka..." - miałem tu podobne odczucie, że chodzi tu o starca heh Mruga - trza to zmienić
trochę wstyd się przyznać ale przez moje głupie życie za dużo nie czytałem więc tu jest pies pogrzebany, trzeba nadrobić braki, za rok matura więc przyda się też jako przygotowanie do niej
skasować 30 stron ajć to musi być bolesne
twoje rady dużo dla mnie znaczą i każda kolejna będzie na wagę złota
naprawdę szczerzę dziękuje za konstruktywną krytykę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez iwillneverblink dnia Nie 10:10, 24 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pauline
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:28, 24 Lip 2011    Temat postu:

cieszę się, że mogłam pomóc Mruga skasowanie 30 stron było bolesne, ale trzeba mieć dystans do siebie i swojej twórczości. żałowałam, ale teraz wiem, że było to dobrym posunięciem. czekam na Twoje opowiadanie Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin