Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanie Fantasy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pixel
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pon 20:53, 09 Maj 2011    Temat postu: Opowiadanie Fantasy

To moje pierwsze opowiadanie. Być może będzie to prolog do czegoś większego, póki co chciałbym, żeby ktoś to ocenił. Z góry przepraszam za błędy ortograficzne i obiecuje poprawić każdy jaki znajdziecie Wesoly (na pewno znajdziecie tu sporo Dragon Age'a i odrobinkę Władcy Pierścieni Wesoly)

Wszystko zależało od tej bitwy, co do tego nikt nie miał wątpliwości. Podobnie myślał również Aruwiel, młodziutki, niespełna 18-letni adept zakonu Strażników, który miał poprowadzić do boju armię Zjednoczonych Królestw. Ich przeciwnikiem od stuleci są hordy orków, trolli, smoków i innego piekielnego plugastwa nazywanego przez wielu Pomiotami. Królowie Elfów, Krasnoludów, Ludzi pokładali olbrzymie nadzieje w Zakonie, ponieważ 300 lat wcześniej to właśnie Strażnicy zepchnęli Pomioty w odchłań zapewniając Cardalli możliwość odetchnięcia przed kolejną wojną. Wojna była bowiem tylko kwestią czasu, Orkowie od zawsze chcieli panować na powierzchni i nie ustają w wysiłkach by tego dokonać od ponad 40 pokoleń.
Siedząc na zamarzniętej ziemi Aruwiel rozmyślał nad swoim szkoleniem. Czuł, że jest dobrze przygotowany do walki, coś jednak nie dawało mu spokoju. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać o swoim szkoleniu w Wieży Strażników, o modrderczym treningu, o siedzeniu do rana nad zwojami starożytnej wiedzy i o ceremonii Pasowania na Strażnika. Ta ostatnia była szczególnie trudna, bo wymagała od Adepta zejścia do Pustki, czyli świata Demonów. Tam młodzik otrzymywał od swojego mentora zadanie, które musiał wykonać co do joty. Aruwiel musiał odnaleźć i zabić Strzygę. Jednego z najgroźniejszych przeciwników jaki zamieszkuje Pustkę.
-Na dowód jej śmierci przyniesiesz mi Łzę Alhastry. To klejnot tworzący się na czole Strzygi, gdy ta osiągnie dojrzałość.- Rzekł Theron, nauczyciel Aruwiela
-Dobrze Mistrzu - Odpowiedział młodzian i wyruszył na spotkanie przeznaczenia.

Pustka jest krainą ognia i lawy, więc poruszanie się po niej jest dość niebezpieczne, tym bardziej gdy ma się na sobie ekwipunek ważący prawie 40 kilogramów.
-Zabij Strzygę... zabij Strzygę - Sapał do siebie Aruwiel skacząc z kamienia na kamień przez rzekę lawy - Zabij Strzygę, niech go licho porwie jak ja niby mam to zrobić?! - W pewnej chwili dostrzegł przed sobą dość dużą przestrzeń, na tyle dużą, że można by na niej urządzić zasadzkę na potencjalny cel. Kilka sekund później Aruwiel wylądował na stałym gruncie i zaczął się rozglądać.
Nagle usłyszał przeraźliwy dźwięk, coś pośredniego między krzykiem kobiety, a piskiem. Wyciągną miecz z pochwy na plecach i przyją postawę defensywną. Wytężał wzrok wypatrując jakiegokolwiek ruchu i nagle dostrzegł najdziwniejsze stworzenie jakie kiedykolwiek widział;
wyglądem przypominało półnagą kobietę, jednak miało czerwoną skórę i długie szpony, mogące bez problemu pozbawić głowy nieuważnego wędrowca. Na czole miała szkarłatny klejnot, kształtem przypominający diament, a na plecach skórzaste skrzydła.
- Strzyga... - wyszeptał młodzik i zaczął krążyć wokół przeciwnika jak drapieżnik, czekając na odpowedni moment do ataku. Odpowiedziała tylko przenikliwym piskiem i wyprostowała palce, przez co jej szpony zdawały się być jeszcze dłuższe. Sekundę później zaatakowała. Aruwiel nie zdążył zareagować i Strzyga wbiła szpony w jego zbroję, po czym rzuciła nim na sporą odległość. Chłopak ciężko dysząc staną na nogach i ponownie przyjął odpowiednią postawę. Demon skoczył na niego, jednak tym razem Adept był szybszy, ostrze jego miecza wykonało dość spore cięcie na boku bestii. Strzyga zawyła z bólu i wściekłości i ponowiła natarcie. Aruwiel starał się parować ciosy, jednak zaciekłość przeciwnika sprawiała, że miał z tym coraz większe problemy. W końcu wyją z saszetki u pasa niewielką fiolkę i rozbił ją u swoich stóp. Demon zaczął się dusić, z czego bezwzględnie skorzystał Strażnik. Jednym płynnym ruchem pozbawił Pomiot górnych kończyn aż do łokci. Bezbronny stwór starał się odlecieć, jednak nie dane mu było tego zrobić, bo gdy tylko wzbił się w powietrze, jego plecy przebił miecz młodego Strażnika.
- Poszło łatwiej niż myślałem - powiedział do siebie młodzik wyciągając sztyletem klejnot z czoła bestii i uśmiechając się triumfalnie.Godzinę później powrócił z Pustki już jako pełnoprawny członek Zakonu, a na jego piersi wisiała Łza Alhastastry, symbol przynależności do wspólnoty.
Z rozmyślań wyrwał go jego przyjaciel, krasnolud Kankorr. Był niższy o głowę od Aruwiela i miał długą czarną brodę, przepasaną warkoczykami, oraz długie włosy związane z tyłu głowy.
- Wstawaj Aruwiel, dali rozkaz do wymarszu - Był wyraźnie podekscytowany, o czym świadczyły niekontrowlowane ruch jego dwóręcznego topora.
- Kankorr?... - Powiedział nieśmiało Aruwiel
- Co jest chłopaku? Wal śmiało z Kankorrem możesz pogadac o wszystkim!
- Myślisz... myślisz, że Sojusz ma jakieś szanse w walce z Pomiotami?
W tym momencie Krasnolud zatrzymał się i popatrzył dziwnie na młodego Strażnika. W jego spojrzeniu widać było trochę strachu, trochę współczucia i cień irytacji. Nie odpowiedział od razu
- Jasne, jak możesz wątpić? Wystarczy, że będziesz wierzył, że mamy po swojej stronie Opiekunkę.
"Opiekunkę", pomyślał, Aruwiel "Musimy być w na prawde kiepskiej sytuacji skoro ten stary krasnolud zaczyna wierzyć w jakieś antyczne boginie..." Resztę drogi przyjaciele spędzili w milczeniu, a gdy dotarli do namiotu dowódcy, zastali w nim już wszystkich królów oraz, Komendanta Zakonu Strażników, a byłego nauczyciela Aruwiela, Therona.
- Ah, Aruwiel, Kankorr... czekaliśmy na was, siadajcie. - przemówił Król Ludzi Irmo wskazując wojownikom miejsca przy stole zawalonym mapami i planami.
- A więc jak mówiłem, jest nas pięć razy mniej niż Pomiotów, ale jesteśmy lepiej uzbrojeni i mamy pokaźną grupę Magów gotowych nas wesprzeć.
- Tak Theronie, ale nie zapominaj, że w czasie poprzednich ataków Demony używały Smoków - Powiedział Galadron, wódz zjednoczonych plemion Krasnoludzkich.
- Użyjemy przeciw nim strzał z Nifredillem, który powinien skruszyć łuski - odezwał się Elficki władca
- Dobrze zatem, odeślijmy tą zarazę do Pustki i niech Opiekunka ma nas w swojej opiece... - Zakończył Theron i wszyscy opuścili namiot.
Kilkadziesiąt minut później Aruwiel stał obok Therona w pierwszym szeregu wojsk Zjednoczonych Królestw. W ich kierunku zmierzała Armia Pomiotów. Wielu spośród stojących wokół żołnierzy drżało ze strachu, słychać było tylko nierówne oddech mężczyzn czekających na ostateczną konfrontację. I wtedy Theron wystąpił przed szereg;
- Ludzie, Krasnoludy, Elfowie... stoimy przed zagrożeniem, które może przerastać nasze siły, które może sprowadzić na nas ostateczną zgubę, ale nie cofniemy się! Pomioty już nie raz próbowały zdobyć i splugawić te ziemie, ale my zawsze stawialiśmy im czoła.... zrobimy to i tym razem! Pokonamy wroga i strącimy go w nicość z której powstał... my lud Cardalli! - Po tych slowach krzyk euforii wydarł się z gardeł tysięcy mężczyzn, zadzwoniły miecze wyciągane z pochew. Theron uśmiechnął się i wyciągną własny miecz w momencie gdy od Pomiotów dzielił nas jakieś 300 metrów.
- Za Cardallię - Wrzasną i w tym momencie w kierunku wroga poleciała salwa elfickich strzał. Mimo straszliwej siły ognia, Demony nie zatrzymały się i z ubytkami w szeregach nadal maszerowały w stronę armi Zjednoczonych Królestw. Wtem z lewej strony dało się słyszeć słowa w dziwnym języku, wypowiadane jednocześnie przez dużą grupę ludzi. Kilka sekund później olbrzymie magicznie przywołane kule ognia spopieliły kilkudziesięciu członków demonicznej armi.
- Zostawcie coś dla mnie! - Krzyczał szczerze zezłoszczony Kankorr - Ja też chce posmakować krwi Pomiotów!
Aruwiel roześmiał się i założył na głowę hełm, niewiele przez niego widział, ale przynajmniej czuł się bezpieczniej. W prawej ręce trzymał miecz, a w lewej drewnianą tarczę.
- Przygotujcie się! - Krzykną Kankorr unosząc topór, bo żołnierze wroga znaleźli się zaledwie dziesięć metrów od nich. Kilka sekund później rozległ się ogłuszający zgrzyt, gdy zbroje żołnierzy starły się ze sobą i zapanował totalny haos...
Ze wszystkich stron nadlatywały strzały i ogniste kule. Wszędzie dookoła upadali żołnierze obu stron, ranni lub martwi o różnym stopniu okaleczenia ciała. Aruwiel powalał każdego przeciwnika jakiego zobaczył i którego mógł dosięgnąć mieczem, chodź sam też musiał kilkakrotnie zasłonić się tarczą przed nadlatującym ciosem maczugi, czy topora. W pewnej chwili o mały włos nie straciłby głowy, gdyby nie mag, który wyczarował błyskawicę ze swojej laski, dzięki czemu powalił na ziemię kilku przeciwników. Bitwa rozgożała na dobre i trwała prawie dwie godziny. W tym czasie sytuacja Zjednoczonych Królestw stała się rozpaczliwa, pozostali przy życiu żołnierze byli w odwrocie... Aruwiel zobaczył jak jego przyjaciela Kankorra otaczają wrogowie. Walczył dzielnie, ale nie miał szans w starciu z tyloma przeciwnikami na raz... Młody Strażnik chciał ruszyć mu na pomoc, ale zatrzymał go Theron
- Nie pomożesz mu już - Powiedział w momencie gdy Pomioty rozrywały ciało Krasnoluda na strzępy.
- Odwrót! Do twierdzy, wszyscy do twierdzy! - Wyłącznie z chęci zemsty za śmierć przyjaciela Aruwiel pobiegł za dawnym mistrzem. Znaleźli się w jakiejś sali w ruinach zamku w Ostagarze i zabarykadowali wejście. Ranni leżeli po przeciwnej stronie wejścia i byli opatrywani przez magów. Poważniejsze rany leczone były za pomocą magii, inne za pomocą ziół.Ci którzy nie byli ranni nie mieli złudzeń: szanse na zwycięstwo przepadły. Przepadły, ale nie dla Aruwiela...ten postanowił zorganizować, jeden, ostatni desperacki zryw.
- Theronie, skoro nie ma nadzieii, wyjdźmy im na przeciw... stawmy im czoła jak mężczyźni - Mistrz zamyślił się, jednak już po chwili poniósł miecz i dał rozkaz do wymarszu. Pomioty zupełnie się tego nie spodziewały, zaskoczone intensywnością ciosów i ich zajadłością padały jak muchy, praktycznie nie czyniąc strat drugiej stronie. Nie widząc szans na zwycięstwo resztki ich sił rzuciły się do ucieczki.
- Tak jest! I nie wracajcie! - Krzyknął zachwycony Aruwiel wypuszczając mokry od krwi miecz z dłoni. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo jest wyczerpany...
- Wiesz, że i tak wrócą, prawda?- Spytał Theron
- Wiem i będziemy na nich czekali. - Odrzekł powoli Aruwiel kładąc mistrzowi rękę na ramieniu i wpatrując się w zachodzące zimowe słońce...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pixel dnia Pon 20:59, 09 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lucy Fair
Komentator
Komentator



Dołączył: 05 Kwi 2007
Posty: 1019
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Transcendentalna Rzeczywistość

PostWysłany: Sob 13:14, 25 Cze 2011    Temat postu:

Słabiutko. Wciąga niczym chodzenie po bagnach... znaczy może nie tyle wciąga, co po prostu trudno przebrnąć. Popracuj nad płynniejszą narracją. Przy takiej tematyce powinno czytać się lekko, a niestety... nie czyta się.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin