Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

I gdzie to wrzucic

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Creym
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 3:01, 21 Gru 2008    Temat postu: I gdzie to wrzucic

Witam, przez przypadek znalazłem się tutaj i przegladajac stronki postanowiłem wrzucić pewne stare opwiadanie (moje:/). Nie wiedzialem gdzie wiec rzcam tutaj (chociaz i tak w zlym miejscu). Zapraszam do komentowania, dowiem sie co zmienic i czyw oole zmieniac czy wywalic i dać sobie spokoj. Przepraszam za literowki itp ale moja klawiatura jest dyslektyczkąJezyk


tytuł? hmm... "Prolog" (o ile się na prolog do czegokolwiek nada)
Obudził mnie grzmot błyskawicy, który przetoczył się nad mym domem niczym zapowiedz apokalipsy. To nie mogło być realne. Stałem bowiem nad łóżkiem, patrząc z góry na swe ciało. Do mych uszu docierały trzaski okiennic. Słyszałem także wiatr który obijał się o ściany domu jak gdyby chciał wtargnąć do środka. W jego zawodzeniu i arytmicznych trzaskach okiennic było coś hipnotyzującego. Czułem, że zostałem wezwany. Uchyliłem jedyne okno które pozostało zamknięte i ujrzałem cienistą ulicę oświetloną jedyne przez delikatny blask księżyca. Instynktownie wyczuwałem że coś znajduje się na jej środku, czeka na mnie. Nagle wiatr targnął z ogromną siłą futrynę okna na której sie wspierałem. Futryna i spora część ściany runęły w dół a ja wraz z nimi. Mijając w locie drugie piętro prawie podświadomie wyszeptałem słowa. Myśląc nad tym wydarzeniem później, nie mogłem sobie przypomnieć skąd się wzięły w mej głowie ani też jak brzmiały. Spłynąłem powoli na ziemię. Czując chłód bruku, którego dotykały moje bose stopy, stwierdziłem po raz kolejny, że sen jest zbyt realny. Rozejrzałem się i mało nie krzyknąłem z przerażenia. Przede mną zmaterializował się bowiem powóz, przypominający dorożkę, jednak zaprzężono do niego dwa ogromne zielone pająki. Zarówno dorożka jak i nietypowe wierzchowce fosforyzowały zielonym blaskiem. Wbrew sobie samemu podszedłem bliżej. Arachnid stojący bliżej mnie odwrócił się w moim kierunku. Bez obawy poklepałem go po głowie, która była wielkości arbuza. Zająłem miejsce obok woźnicy, który nie fosforyzował. Świeciły się tylko jego oczy dobrze widoczne spod kaptura.-Dokąd sobie pan życzy? -Spytał dziwnym głosem. To co wydobyło się z mych ust zamiast odpowiedzi przypominało raczej jakiś chrobot niż artykułowaną mowę. Mimo to zakapturzona postać zdawała się rozumieć, ponieważ strzeliła z bicza i powóz zaprzężony w pająki ruszył. Po paru zakrętach w ciemne ulice wyjechaliśmy na Lwowską. Była oświetlona przez lampy, które rzucały zielone światło. Między latarniami porozwieszane niczym fioletowe światłowody, błyszczały pajęczyny. Przyjrzałem się mojemu milczącemu towarzyszowi i z mieszaniną zdziwienia i grozy spostrzegłem że nie rzuca cienia. On sam chyba zauważył me przerażenie, obdarzył mnie bowiem czarującym uśmiechem. Mimo że usta miał zaciśnięte, to spomiędzy warg wysunęły się dwa wampirze kły. Powóz mknął dalej przez ciemne ulice. Przez ułamek sekundy widziałem kościół, cały spowity fioletowymi pajęczynami a migające z oken, zielone światło rozpraszało mrok i tworzyło piękną grę barw na nocnym niebie. Wydawało mi się, że słyszę dobiegające z wewnątrz śpiewy. Zatrzymaliśmy się dopiero przed ratuszem. Plac został całkowicie oświetlony. Setki zielonych mieszkańców miasta tańczyło na nim w rytmie walca. Spostrzegłem że ja również powoli zaczynam błyszczeć. Spojrzałem na mego dotychczasowego towarzysza. Ten skinął przyzwalająco głową, a ja ruszyłem- by tańczyć.
Drogę zagrodziła mi jednak dorożka, tak jak moja zaprzężona w parę pająków. Woźnica również miał kaptur na głowie i świecące oczy. Zdawało mi się że mnie nie dostrzega. Drzwiczki otworzyły się i na pierwszym stopniu stanęła niepewnie dziewczyna. Kierowca skinął głową a ja pomogłem jej zejść. Kiedy stanęła na kamiennych płytach poczułem coś dziwnego. Jakby sygnał, który wstrząsnął mym umysłem. Zamknąłem oczy, chociaż wiedziałem, że spowoduje to pogłębienie stanu, w którym się znalazłem. Istotnie, sygnał zaczął żyć własnym życiem, korzystać z moich sił. Stał się emocją, którą czułem całym sobą. Była jak kontrolowane szaleństwo czy spokojna złość, nie dało się tego opisać, lecz byłem pewien, że chce zostać w tym stanie na zawsze. Nirwana ta zaczęła wchłaniać mój umysł, w głowie poczułem wszechogarniającą jasność. Nagle otwarłem oczy. Czyn ten był dla mnie niemal bluźnierstwem. Stan jasności przeminął. Poczułem niesamowitą pustkę. Fioletowe i zielone światła przygasły, stały się mroczniejsze. Większość ludzi kołysała się spokojnie z zamkniętymi oczami. Zaczęli oni powoli znikać. Dosłownie rozpływali się w powietrzu. Chłopak stojący przede mną zaczął znikać po czym otworzył oczy i zmaterializował się z powrotem. Po chwili na placu zostałem tylko ja i paru ludzi którzy zdążyli się obudzić. Odwrócili się oni jak w transie w stronę ratusza. Ich oczy lśniły delikatnie, natomiast oni sami zaczęli blaknąć. Spojrzałem na swe ręce, które lśniły coraz mocniej, lecz ich światło stało się białe. Tymczasem na plac wjechał powóz czarny niczym noc. Krwawe kozły w stanie połowicznego rozkładu ciągnęły piękną dorożkę w kształcie łodzi. Zdobienia po jej bokach zostały wykończone adamantytem, a koła wykonane były z czarnego diamentu. Pozbawiony oczu woźnica ściągnął lejce, zatrzymując pojazd. Następnie pomógł zejść po stopniach pięknej czarnowłosej kobiecie. Było w niej coś nieziemskiego. Ruchy zbyt delikatne jak na człowieka. Poruszała się powoli i wyniośle, jakby ziemia nie miała dosyć godności by utrzymywać jej ciężar. Ludzie znajdujący się na placu byli w nią zapatrzeni niczym na jakieś paranormalne zjawisko. Dziwiłem się im. Na mnie kobieta również wywarła spore wrażenie, lecz nie byłem zachwycony na tyle by wpatrywać się w nią jak w transie. Wynikało to być może z tego, że wciąż błyskali zielonymi i fioletowymi refleksami. Moja biel z kolei stawała się coraz jaśniejsza. Zdałem sobie sprawę faktu, że świecę jak latarnia. Zieloni i fioletowi ludzie podeszli do czarnowłosej. Kobieta rozejrzała się i dostrzegła mnie. W jej spojrzeniu było wszystko co kojarzyło mi się ze śmiercią i okrucieństwem. Poczułem jak jej myśli skanują mój mózg, nic nie mogłem zrobić. Uśmiechnęła się tak, że miałem ochotę uciec jak najdalej. Podeszła do mnie. Z każdym jej krokiem latarnie przygasały.
-Jesteś Jasny? –Spytała. –No tak, cóż ty możesz widzieć. - Dodała widząc moje zdumienie.
Wokół niej pojawiła się dziwna aura. Wszystko co znalazło się w jej zasięgu przestawało błyszczeć. Ludzie zgromadzeni wokół nieznajomej padli bezwładnie na bruk. Teraz na placu zostałem Tylka ja i czarnowłosa.
-Dlaczego się obudziłeś? –Zadała drugie pytanie, na które również nie znałem odpowiedzi. –Nie wiesz. –Stwierdziła przesłodzonym głosem. –Obudziłeś się by mi służyć.
Jej uśmiech sprawił, że zacząłem myśleć o ucieczce. Kątem oka zarejestrowałem ruch po mojej prawej stronie. Dziewczyna, która jeszcze niedawno wylądowała na kamieniu, teraz podnosiła się w nienaturalny sposób, Jeszcze dwa razy czekały ją bolesne spotkania z brukiem, lecz w końcu stanęła na nogach. Nagle jedna noga przekręciła się jej pod dziwnym kątem a ta znów upadła. Rozejrzałem się i sam mało nie upadłem- otaczały mnie setki szarych ludzi. Wyglądali oni jak kozły, które ciągnęły powóz- rozkładali się. Skóra odchodziła z nich płatami, organy wewnętrzne wylewały się spomiędzy kości. Wszyscy tańczyli w makabrycznej parodii walca. Spojrzałem na twarz kobiety, którą wykrzywiał okropny, chorobliwy uśmiech.
-Oni nie nadawali się zbytnio do służby. Natomiast ty… Na kolana!
Odczułem potężny ból, który zgiął mnie wpół i rzucił na kolana. Moje światło przygasło znacznie.
-Świeć świeć, co prawda ja tego nie widzę lecz będzie mi to potrzebne.
Przestałem walczyć z bólem i zebrałem w sobie jasność. Pojawiła się w znacznych ilościach oczyszczając mój umysł. Wkrótce, po cierpieniu nie zostało śladu. Nie miała władzy nad mym umysłem, a ja wciąż zbierałem w sobie światło. Nagle uderzyła we mnie całą energią mroku jaka unosiła się dookoła. Czarne nitki ciemności zaatakowały mnie ze wszystkich stron. Otoczyłem się ścianą światła. Po zetknięciu się z barierą promienie wybuchały czerwonymi ognikami. Żadna z czarnych macek nie zdołała pokonać bariery. Spojrzałem w oczy kobiecie i zobaczyłem w nich to, czego nigdy nie spodziewałem się zobaczyć- strach.
Pozbierała się już po chwili i uderzyła we mnie kulą mroku, która niszcząc wszystko na swej drodze dotarła do mnie i odrzuciła na sporą odległość. Prawie przestałem lśnić. Próbowałem zebrać w sobie światło, lecz wysiłki okazały się daremne. Stanęła parę kroków ode mnie i czytała spokojnie moje myśli. Promień jaki jej wysłałem skwitowała uśmiechem.
-Do czego jestem potrzebny? –Spytałem w końcu z rezygnacją w głosie.
-Zobaczysz. –Odparła. –Teraz na chwilę wrócisz do swego stanu. Nie ruszaj się, wywołanie stanu w stanie jest piekielnie trudne.
Potem zapadła ciemność.

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu. Leżałem na podłodze a czarnowłosa stała nade mną i mamrotała niezrozumiałe słowa.
-Dobrze że się już obudziłeś. –Rzuciła nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Rozejrzałem się- leżałem na kamiennej podłodze w ogromnej Sali. Mrok rozpraszało jedynie moje nikłe światło.
-Gdzie jesteśmy? –Spytałem nieprzytomnie.
-Tam gdzie poprzednio.
-Czyli?
-W twoim śnie. Jeszcze się nie domyśliłeś?
No tak, skoro potrafiła sondować mi głowę to prawdopodobnie dostanie się do czyjegoś snu nie sprawiało jej zbytnich trudności.
-Kim jesteś?
-Jeśli zaspokoję twoją ciekawość to przestaniesz się odzywać? –Spytała z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie.
-Tak
-A więc: zostałam przerzucona przez barierę. Właściwie nie ma żadnej bariery, jest to raczej termin umowny w naszym świecie. Tobie wystarczy wiedzieć że nie można przejść z mojego świata do twojego od tak. Fluktuacje czasoprzestrzeni i przejścia astralmaterii w stan plazmy… straszne. Czasoprzestrzeń poszłaby z dymem a co za tym idzie, oba światy również. Przerwała na chwilę i zaczęła wodzić palcami po ścianie. W miejscach, w których dotykała kamienia stawał się on czerwony. Oddaliła się od ściany by ocenić dzieło. Popatrzyła na mnie z zagadkowym uśmiechem i szepnęła coś w stylu „zdolny jesteś”.
-Widzisz, nasze światy są połączone. Mój ma kształt bączka. Jeden z jego rogów przekształcił się w bańkę- wasz świat, który nazywacie wszechświatem. Zabawne, ludzie z tego świata przyjmują, że wszystko kręci się wokół nich. Nigdy nie zapomnę jaki miałam ubaw z tej historii o Koperniku. Nie zrozum mnie źle, mówię o ludziach, którzy negowali jego tezy. –Z jej twarzy dało się wyczytać pogardę, lecz po raz pierwszy ujrzałem na niej szczery uśmiech.
-Większość religii, twierdzi, że… -Gdy kobieta usłyszała o religii wybuchła tak niepohamowanym śmiechem, że kontynuowanie wypowiedzi nie miało sensu.
-A ty. –Powiedziała tajemniczo. –A ty jesteś Jasny. Jasny w tym świecie, zaskoczyłeś mnie.
Spojrzałem na nią pytająco, niemal bezradnie.
-To jest moja brama. –Pochwaliła się wskazując kamienną ścianę upstrzoną czerwonymi symbolami. –U nas nazywa się to Bramą Symboli oraz Myśli V stopnia. Dla ciebie po prostu brama.
Spojrzała z zachwytem na dzieło a potem stwierdziła:
-Żeby taka brama powstała, potrzebne są symbole. Natomiast jeśli chcemy by zaczęła funkcjonować musimy dodać myśli. Do tejże bramy użyłam twoich myśli, od siebie dorzuciłam symbole. Wiesz już dlaczego Symboli oraz Myśli? –Spytała retorycznie, po czym błysnęła rzędem prostych, lśniących, czerwonych zębów.
-A czy mogłabys wytłumaczyć mi o co chodzi z tym zajmowaniem umysłu?
Czarnowłosa miała najwyraźniej spory ubaw kiedy objaśniała mi sprawy dla niej samej oczywiste.
-Zajęłam twój mózg kiedy spałeś. Nie schlebiaj sobie jednak, gdyż zrobiłam to całej masie ludzi, którzy odpowiedzieli na wezwanie woźnicy.
-Dlaczego? To znaczy w jakim celu? –Poprawiłem się.
-Potrzebowałam myśli do otwarcia bramy. Każdy człowiek to dwie, maksymalnie pięć myśli. Ty jednak jesteś Jasny i możesz mi ich dostarczać setkami. Widziałeś to co nazywacie danse macabre. –Bardziej stwierdziła aniżeli spytała. Ci ludzie już nie byli potrzebni, ponieważ trafiłeś się ty.
-Możesz jeszcze tylko powiedzieć po co ci ta brama?
-Nie. Pokaże ci.
-Jak? –Naprawdę bardzo się starałem by mój głos nie zadrżał ze strachu.
-Cała twoja wyobraźnia jest do mojej dyspozycji, zajęłam twoją głowę i zajmuję dalej. Nie chce mi się tłumaczyć. –Odpowiedziała ze zniecierpliwieniem. –Zamknij oczy.
Spełniłem polecenie i pod wpływem obcej energii moja wyobraźnia zaczęla kształtować wizje, w której ujrzałem Bramę. Pulsowała krwawym światłem. Nagle wyłoniła się z niej czerwona ręka pokryta kolcami. Po chwili pojawiła się druga, potem noga i tułów- coś przechodziło przez wrota. Wreszcie wyłoniła się głowa stwora. Jego skóra i oczy były czerwone, długi pysk skrywał rząd ogromnych kłów i przypominał skrzyżowanie pysków smoka i niedźwiedzia. Monstrum miało na sobie czarną kamizelkę i krótkie spodnie. Poruszał się zgięty w pół niczym starzec. Spojrzałem jeszcze raz na jego łapy. Zamiast paznokci uzbrojone były w grube, zakrzywione pazury wielkości miecza. Pomyślałem że stwór mógłby pociąć nimi bez większych problemów człowieka, choć sam miał niewiele więcej niż półtora metra. Masywnie zbudowany stwór zwrócił się w kierunku czarnowłosej i skłonił się. „Creya”- słowo to przetoczyło się po mym umyśle. Spojrzałem w kierunku Bramy- przechodziły przez nią kolejne stworzenia. Obraz rozmazał się, po czym ujrzałem setki, może i tysiące przyjaciół Creyi z innego świata. Widziałem także ludzi- walczyli z potworami. Chociaż walczyli to złe określenie, byli przez nich miażdżeni, tratowani i rozrywani na strzępy. Obraz znów rozmył się, po czym na moment ukazał się pojedynczy obraz- zniewoleni ludzie i panujące kreatury. Spojrzałem na kobietę
-Nawet o tym nie marz Creya.
-Ależ zrobisz to, nawet bez użycia umysłu. –Odpowiedziała przesłodzonym głosem. -Jak masz na imię?
Pustka. Nie pamiętałem. Wdarła mi się do mózgu przejmując wyobraźnie, a teraz kawałek po kawałku traciłem wspomnienia. Wymazała już ogromną część, zostały tylko ostatnie godziny spędzone w śnie. Zrozumiałem, że bez wyobraźni nie mogę już używać światła, a nie pamiętając niczego, pomogę otworzyć jej bramę. Nagle wiedziałem co trzeba zrobić. Sięgnąłem pamięcią do chwili gdy staliśmy na placu. Nigdy nie zapomnę widoku zdumienia na twarzy Creyi, jakie pojawiło się, kiedy uderzył w nią promień światła. Upadła na podłogę i przestała kasować moje wspomnienia. Próbowała się podnieść więc strzeliłem jeszcze raz.
-Jak? –Zdołała wykrztusić zanim uderzyła w nią kula ciemności.
Sam do końca nie wiedziałem. W dziwny sposób wykorzystałem wspomnienia ostatnich godzin. Odtworzyłem je, a te zmieniły się, być może pod wpływem braku wyobraźni. Potrafiłem je odtworzyć tylko tak by to Creya stała się ofiarą. Ona sama leżała na podłodze i jęczała.
-Masz dość?
-Jest inne wyjście.
-Słucham.
-Możesz wrócić ze mną.
-Jak to?
Propozycja przejścia na drugi świat była kusząca, lecz zaskoczyła mnie kompletnie.
-Jesteś Jasny. Gdybyś wszedł w skład Podróżników, połączylibyśmy oba światy na trwałe.
Za późno wzniosłem ścianę obronną, za późno zauważyłem ruchy jej dłoni, a przede wszystkim za późno zorientowałem się, że znów znalazła się w moim umyśle.

Niska, owalna sala, bez odrobiny światła. Nade mną zarysy trzech postaci. Leżę na podłodze. Nagle odzyskuje światło. W jednej z postaci rozpoznaje czerwonego potwora, który przechodził przez Bramę. Druga, ubrana w czerń i zieleń klęka przy mnie. Dostrzegam jadowicie zielone oczy pomiędzy krótkimi, czarnymi włosami. Usiłują mnie przewiercić na wylot, lecz po chwili stają się pogodne.
-Witaj u nas, Jasny.
-Witaj Creya.


Przerzuciłam temat do działu "opowiadania". Mam nadzieję, że tam ktoś napisze Ci parę słów o tekście Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin