Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Początek

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bigfoxxx
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 10 Sie 2013
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:34, 14 Sie 2013    Temat postu: Początek

Lato 2001 roku było bardzo niespokojne. Wiele się działo, tak samo w Polsce jak i na świecie. 11 września dwa amerykańskie samoloty porwane przez terrorystów wleciały w obie wieże World Trade Center. Zginęło wtedy prawie 3000 osób. Miesiąc wcześniej w Londynie irlandzka grupa terrorystyczna IRA podłożyła bombę. W wyniku zamachu 7 osób zostało rannych. Pewnie chcecie teraz się mnie spytać co takiego stało się latem w Polsce. Przecież o niczym nikt nie słyszał. Cały rok był raczej spokojny. Jednak zaskoczę was. Przez całe trzy letnie miesiące na terenie Rzeczpospolitej grasował seryjny zabójca. Znowu powiecie, że o niczym podobnym nigdy nie słyszeliście. Otóż policja starała się wszystko trzymać w tajemnicy, żeby nie wszczynać paniki wśród społeczeństwa. Skąd ja o tym wiem? Odpowiedź jest bardzo prosta. Byłem jednym ze śledczych prowadzących to śledztwo. Pierwsze trzy zabójstwa miały miejsce w moim rodzinnym mieście Wrocławiu. Wtedy pracowałem jeszcze w wydziale zabójstw komendy wojewódzkiej. Pierwszy przypadek miał miejsce 27 czerwca. Dobrze pamiętam, że na ten dzień zapowiadana były deszczowa pogoda. Jednakże prognozy w telewizji w tamtych czasach jeszcze nie były tak dokładne jak w 2013 roku. Następnego poranka nic nie zapowiadało żadnej ulewy. Było gorąco, na niebie żadnej nawet najmniejszej chmurki, żadnego wiatru. Dosłownie żar lał się z nieba. Taka pogoda utrzymała się do późnej nocy. Pewnie jesteście ciekawi jakim cudem pamiętam takie szczegóły po tylu latach. Niestety ten dzień zapadł mi głęboko w pamięć. Około godziny 11 dyspozytor otrzymał dziwne zgłoszenie. „Pierwszy z kolei, dziesiąty od końca. Śpieszcie, śpieszcie się. Macie minutę. Jeżeli nie zdążycie on umrze. Szukajcie czerwonej chusty na ulicy Kwiskiej.” Z raportu wyczytałem, że pierwszy radiowóz zjawił się tam po zaledwie trzech minutach od zgłoszenia, czyli w rekordowo szybkim czasie. Niestety zdezorientowani policjanci kręcili się tam przez kilkanaście minut zanim coś znaleźli. Z okna jednego domu wystawała... czerwona chusta. Funkcjonariusze zapukali do drzwi, ale nikt im nie otworzył. Jeden z nich nacisnął klamkę. Okazało się, że drzwi były otwarte. W środku zobaczyli makabryczną scenę, którą pewnie nigdy do końca swojego życia nie zapomną.
Kiedy zadzwonił do mnie mój szef bawiłem się z moją czteroletnią letnią córeczką. Nie chciała się ze mną rozstać, a i prawdę mówiąc ja z nią. Niestety wiedziałem, że jeżeli wzywają mnie w weekend musi to być ważna sprawa. Gdyby nie była to przerywano by wolny dzień komuś innemu (w wydziale zabójstw pracowało jeszcze dziewięciu detektywów, jednakże dwóch współpracowało ze mną). Pewnie myślicie, że się przechwalam, ale to prawda. Dzięki kilku ważnym śledztwom, które były na pierwszych stronach wielu ogólnopolskich gazet (w jednej z nich nagłówek brzmiał: „Piotr Wolf niczym Sherlock Holmes") wyrobiłem sobie u moich przełożonych status wybitnego detektywa o ponadprzeciętnych umiejętnościach analitycznych.
Pożegnałem się z moją żoną i wsiadłem do mojego służbowego forda mondeo. Włączyłem syrenę i pojechałem na miejsce zdarzenia. Gdy znalazłem się na miejscu, zauważyłem, że nad frontowymi drzwiami powieszony jest krzyż. Zdziwiło mnie to trochę, ponieważ niewiele ludzi wtedy aż tak obchodziło się ze swoją religijnością, ale nie przywiązałem wtedy do tego dużej wagi. Dom został wybudowany w czasach PRL-u. Był całkiem duży, dwupiętrowy. Nadawał się doskonale dla wielodzietnej rodziny. Od drzwi powitał mnie ówczesny komendant Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu - Jan Trelisz
- Dzień dobry - przywitałem się. - Co się stało, że szanowny komendant ściągnął mnie tutaj podczas, gdy zwykli ludzie mają weekend?
- Dzień dobry. Musisz sam to zobaczyć - odpowiedział nie dostrzegając ironii w moim głosie. - Tego co tam się znajduje nie można nazwać zwykłymi słowami.
Wszedłem do środka. Od razu rzuciło mi się w oczy, że dom był urządzony bardzo staroświecko. Dominowały przede wszystkim nowe, ale urządzone w barokowym stylu meble. Jednakże długo nie zastanawiałem się nad wystrojem wnętrza, gdyż wszedłem do salonu. To co tam zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Na środku pokoju stał, jakimś cudem, wbity w podłogę pal. Natomiast na ten kawał drewna nabito ludzką głowę. Obok leżała reszta ciała. Na podłodze była kałuża krwi, a poza tym rozpryśnięta na ścianach. Myślałem, że zwrócę moje dzisiejsze śniadanie, ale na szczęście powstrzymałem się. Zanim doszedłem do siebie minęło dobre kilka minut.
- Kto znalazł ciało? - zapytałem komendanta.
- Sprawca do nas zadzwonił - powiedział i odczytał z kartki treść zgłoszenia.
- Nasz zabójca jest bardzo pewny siebie - odparłem. - Prawdopodobnie egocentryk - w tej chwili podszedł koroner.
- Ofiara zginęła półtorej godziny temu - odparł.
- Czy to możliwe, że ten mężczyzna zginął tuż po telefonie zabójcy na policję? - spytał komendant Trelisz.
- A o której godzinie to było?
- O 10:29
- Teraz jest 12:13, więc to jest bardzo prawdopodobne.
- Jaka była przyczyna śmierci? - spytałem.
- Ze wstępnych oględzin zwłok wnioskuję, że to był strzał w serce z bardzo bliskiej odległości - odparł koroner. - Więcej będę mógł powiedzieć po sekcji.
- Tylko, że na ścianach widoczny jest wyraźny rozprysk krwi - powiedziałem. - Czy to możliwe, że poderżnięto mu gardło?
- Według mnie to bardzo mało prawdopodobne. Ta kałuża krwi na podłodze wskazuje, że został zabity od kuli. Ale jeszcze niczego nie wykluczam.
W międzyczasie przyjechało dwóch moich współpracowników - detektywi Joanna Kolak oraz Artur Dąski. Kiedy weszli do pokoju zobaczyłem w ich oczach to samo przerażenie, które odczuwałem dziesięć minut wcześniej. Kiedy ochłonęli skrótowo opowiedziałem im o dotychczasowych ustaleniach. Kiedy skończyłem poszedłem rozejrzeć się po domu. Na początek skierowałem się do drzwi frontowych. Zauważyłem, że nie ma śladów włamania. Widocznie była to osoba, którą ofiara znała lub osoba z wyglądu godna zaufania. To mógł być np. listonosz, sąsiad, a nawet policjant. Później wróciłem do salonu. Uważnie przyglądałem się każdemu szczegółowi ,ale nie mogłem dostrzec nic wartego uwagi. Już miałem się zbierać, gdy przyjechała żona ofiary. Jej wyraz twarzy, kiedy dowiedziała się o śmierci męża, prześladuje mnie w snach aż do dziś. Nie wiem dlaczego. Już setki razy przekazywałem bliskim ofiar te złe wieści, ale nigdy tak bardzo nie zapadło mi to w pamięć. Kobieta była bardzo piękna. Miała około 30 lat, kasztanowe włosy i niebieskie oczy. Gdy się dowiedziała, zachwiały się pod nią nogi i zemdlała. Wezwałem pogotowie, które zawiozło ją do szpitala na placu 1 maja. Uświadomiłem sobie wtedy, że wrócę do domu później niż się tego spodziewałem. Najlepiej byłoby przecież przesłuchać żonę ofiary tego samego dnia, żeby nie marnować wolnej niedzieli. Na izbie przyjęć czekałem około dwóch godzin zanim lekarze pozwolili mi z nią porozmawiać.
- Witam proszę pani. Poznaliśmy się przed pani domem - powiedziałem.
- Dzień dobry. Długo tu leżę? - odparła.
- Około dwóch godzin. Dobrze się już pani czuje?
- Już lepiej, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że mój mąż nie żyje - powiedziała i łza popłynęła jej po policzku.
- Przykro mi - odpowiedziałem jej. - Wiem, że pani ciężko, ale mogłaby pani odpowiedzieć na moje pytania?
- Tak, oczywiście.
- Czy pani mąż miał jakichś wrogów?
- Andrzej był prawnikiem. Więc może któryś z jego klientów. Nikt inny nie przychodzi mi na myśl.
- Dobrze a...
- Dlaczego nad moimi drzwiami wisiał krzyż? - przerwała mi w pół słowa. - Wy go tam powiesiliście? - spytała się. W jej oczach rysowało się przerażenie. Największe jakie kiedykolwiek widziałem.
- Nie proszę pani. My... - przerwałem bo nagle jej serce stanęło. Wezwałem lekarza. Zaczęła się szaleńcza walka o życie.
cdn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Macko30
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 28 Paź 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:19, 28 Paź 2013    Temat postu:

Gratuluję świetnego opowiadania! Bardzo umiliło mi czas, pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin