Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jesień

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Derry
Podpieracz ścian literackich
Podpieracz ścian literackich



Dołączył: 26 Lut 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:41, 26 Lut 2010    Temat postu: Jesień

-… i każdy z nas mógłby powiedzieć, że Ethan Godspeed był dobrym człowiekiem.
Nie każdy. Ten pierdolony Aaron go nienawidził. Co za pierdoły.
-Bóg powołał Ethana do wieczności, do bytowania z nim w raju u Jego boku. Wspaniały mąż i ojciec. Bóg jest miłością, Bóg jest światłością.
Co to ma być? Do jakich rzeczowników ten frajer porówna jeszcze Boga? Bóg „czym?” „tym”. W kurwę.
Myśląc o tym, David wstaje, poprawia krawat, chwyta za łopatę, która znalazła się tam Bóg wie z jakiego powodu, podchodzi do księżulka z tym pierdolonym wyrazem twarzy, wali raz, dwa, trzy, księżulkowi pęka czaszka, mózg się rozlewa, włosy przywierają do głowy, oko wisi na włóknie a ten stary pajac trzęsie się jakby miał jebaną padakę. David? David?
-David?- zapytała pani Godspeed. Miała na sobie czarną pomiętą koszulę i spodnie zaciągnięte prawie pod same cycki. Miała długie brązowe włosy związane w koka. Jej usta ułożone były w charakterystyczny odcinek równoległy do jej prostych zmarszczek na czole. Złapała Davida za dłoń. –Dlaczego stoisz kochanie?
David poprawił krawat, ale zrezygnował z rzucenia się na księżulka. Może dlatego, ze nigdzie nie było łopaty.
- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Te słowa przypominają nam o przemijaniu życia a więc potrzebie by mądrze je przeżyć.- uśmiechnął się po pedalsku i podniósł głowę- wierzę, że Ethan przeżył je jak najlepiej.
Wierzysz? A znałeś go do kurwy nędzy? Pamiętam, że kiedyś żeś przyszedł, kazałeś mu wypisywać recepty na jebany Vicodin dla twojej zaćpanej siostry. Tylko po to przychodzicie na te chujowe kolędy żeby wyżebrać od uczciwych lekarzy recepty na leki. Kurwa!
Chórek zaczął śpiewać jakieś pieśni, coś o Bogu żywym, (mimo że jest martwy od dwóch tysięcy lat, pół Rzymu i Izreala go widziało a jakiś realista jeszcze przebił mu wątrobę włócznią żeby być pewnym). Jakaś pieprzona feministka z chórku ubrana w łososiowy jednoczęściowy stój, jakby z innej epoki, obracała się na boki, że niby tańczy i śpiewa o wychwalaniu Pana.
Kiedy księżulek przestał gadać, matka jakby czekając na ten moment wybuchła płaczem. Było to na zasadzie: „Amen”- „Buuu!!”. Wszyscy wycierali nosy, podchodzili i sypali z jakiejś kretyńskiej solniczki sól na trumnę Ethana Goodspeeda. David zobaczył, że była tam też Jane. Wysoka, szczupła blondynka, która miała figurę, jakby tylko do ruchania, ubrana była w obcisłą spódniczkę ledwo sięgającą do kolan. Miała piękny kolor skóry- niby jasny, ale troszkę ciemny, taki wręcz pomarańczowy. Jej sweterek był jakby trochę za krótki. Płakała, a jej ciało się wzdrygało. Zupełnie jakby dochodziła. Podchodzi do Davida, cała drga ociera się udem o jego krocze, przywiera całym ciałem, ociera się „Och David, tak mi przykro, tak mi przykro”, całuje go po karku, dochodzi do ust, jej ręka powoli przechodzi z klatki piersiowej do krocza, masuje go, delikatnie a on czuje jej czerwone perfumy w tym małym szklanym pojemniczku David tak mi przykro
-Daivd, tak mi przykro.- powiedziała Jane.- Naprawdę przykro mi z powodu twojego ojca.
David przełknął ślinę i złożył ręcę na kroczu, żeby ukryć niewielką erekcje. Był trochę czerwony i zaczął nerwowo mrugać oczami.
-Nie ma się czego wstydzić.- powiedziała, zrobię ci loda kiedy tylko chc…- był twoim ojcem.
-…D-dziękuję Jane- odparł David.
Na pogrzebie byli- mama Goodspeed, David Goodspeed, wujek Creed, ciotka Ruth, córeczka Kate- siostra Davida i kilku staruchów z klubu brydżowego, którzy- jak usłyszał David- mieli iść do burdelu zaraz po kolacji u jego matki. Kate zachowywała się dziś trochę dziwnie, była podenerwowana i miała trochę powiększone tęczówki- David zastanawiał się czy pieprzyła się dziś z Stevenem czy z Kevinem a może z obydwoma, albo- o, to było najlepsze!- po prostu wzięła ten pierdolony crack od Louisa i znowu wzięła ją sraka. Okazało się, że David trafił w dziesiątkę. Kate pierwsza wbiegła do domu i zrzygała się. To znaczy, podejrzewał ze zrzygała się i zesrała jednocześnie, ale nie mógł tego zobaczyć. Gdy wyszła z kibla, ciotka Ruth w czarnym kapeluszu podeszła do niej, zaczęła klepać ją suchymi jak drewno i twardymi jak skała dłońmi powtarzając przy tym „nie płacz córeczko”. Kate szybko kiwnęła głową i pobiegła na górę do swojego pokoju. Miała na sobie czarne rurki, które prawie spadały jej z dupy odsłaniając seksowne, koronkowe majteczki.
-Tak to przeżywa Davidzie.- powiedziała ciotka Ruth przez łzy. Stała chwile w miejscu po czym mruknęła- chyba pomogę twojej matce. Jest…
A ja nażarłabym się trochę tego pierdolonego sernika, który tak uwielbiał twój ojciec, bo kurwa jestem głodna od tej całej jebanej dziecinady
-… naprawdę roztrzęsiona.- dokończyła.
Ciotka Ruth, zawsze była ciotką Ruth i nikt nie próbował tego zmieniać. Była starą, brzydką kobietą z ohydnym pieprzem koło nosa. Nigdy nie nosiła stanika i David pamięta, że kiedy miał dziesięć lat i bawił się z Tommym na podwórku zobaczył jej piersi. Wyglądały jak dwa worki kaszy gryczanej ciągnięte w dół przez nieustępliwą siłę grawitacji. Wtedy David wybuchł płaczem i wbiegł do domu. Ciocia Ruth nigdy nie dowiedziała się o co mu chodziło. Zakłopotana wyjęła z lodówki puszkę piwa i podała ją młodemu Davidowi- „nie płacz kochanie, napij się i przejdzie”. Tak też zrobił. Przeszło.
Mama Goodspeed latała po kuchni, jakby ktoś ją kopnął w dupę a ona nie wiedziała co z tym zrobić. Założyła swój zielono biały fartuch w kaczki i zaczęła pospiesznie wyjmować czarne talerzyki. David nie mógł tego wytrzymać. Poszedł na górę do swojego pokoju i zamknął się w kiblu. Strzeli pamięciowe Jane, póki jeszcze nie zapomniał.
Wszystko to obserwowało kilka starych pryków z klubu brydżowego jego ojca.
-Biedny dzieciak.- powiedział jeden.
-No.- odparł drugi.
-Ja bym się czegoś napił.- rzekł czwarty.
-Weź zajrzyj do lodówki. Tylko wiesz, żeby Goodspeedowa nie widziała. Bo się, kurwa, wkurwi.- na to piąty.
Jeden z nich tak się zaczął śmiać, jednak jego godność osobista i niepodważalna kultura nakazała mu robić co cicho, że aż osmarkał dywan w pokoju gościnnym. Nie wiedział, że osiemdziesiątym pierwszym, dokładnie w tym miejscu pan Goodspeed i pani Goodspeed uprawiali seks, świętując pięć miesięcy ich małżeństwa.
W łazience Davida, sperma się toczyła a on opiera się głową o zimne kafelki małego pomieszczenia. Kiedy doszedł, oczami wyobraźni ujrzał swoją matkę i wykrzywił usta w dziwnym grymasie. To nie było przyjemne. Spuścił wodę i wytarł deskę sedesową. Na wszelki wypadek.
Kiedy podszedł do zlewu stało się coś dziwnego. W spływie zlewowym leżało jajko. No i co niby jajko robiło w zlewie? David postanowił się przekonać i poniósł jajko.
Teraz znajdował się w innym miejscu. Była to chyba plaża. „Chyba” z dwóch powodów. Po pierwsze, jakim kurwa sposobem, miałby znaleźć się z kibla na plaży. No chyba, że wsadził łeb do sedesu i spuścił wodę i pływa z gównem, czego nie pamiętał. Druga sprawa, to to, że przed nim stała wielka ściana. O ile pamiętał z wakacji na Florydzie, rok temu kiedy jego ojciec jeszcze żył, stały tam tylko budki z lodami albo przebieralnie, gdzie razem z kumplem podglądali gołe baby. Coś tu nie grało. No i w sumie była to w kurwę duża skała. Podrapał się po jądrach i podszedł bliżej. Okazało się, że na skale były coś wyryte. W sumie niezłe jaja.
„GEOGRE BENNETT 1921- 2010”
obok
„SUSAN AUSTIN 1921-1976”
Ogólnie było tam bardzo dużo imion. Gdyby pierdolone słońce nie zasłaniało Davidowi połowy skały, mógłby zobaczyć, że cała zapisana jest imionami i nazwiskami. Odgarnął czarne włosy z oczu i odsunął się od wielkiej kamiennej płyty. Nagle usłyszał klaskanie.
-A-men! Aaa-aamen! A-men!- odezwał się jakiś głos. David upadł na ziemię i jajko wypadło mu z ręki. Zza skały wyszedł facet. David normalnie by w to nie uwierzył… no i nie uwierzył, ale zwarzywszy na to, że z kibla zrobiła się plaża, trochę się uspokoił. Był to- Jezus jest miłością, Bóg wiecznością, Maryja zawsze dziewicą- jego ojciec. Miał na sobie koszulę z krótkimi rękawkami w palmy i czerwone spodenki w stylu lat siedemdziesiątych. W ustach trzymał cygaro. Cały czas klaskał i wołał „A-men!”
-O kurwa, tato. Co ty tu robisz?- zapytał zdziwiony David. Nadal leżał na piasku i czuł jak ziarenka wbijają mu się w dupę.
-Gram sobie. Chodzę, spaceruje. W sumie fajna odmiana. Twoja matka nigdy nie lubiła chodzić na spacery.
Davidowi trochę zaschło w gardle.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytał półgłosem.
-Miami, nie poznajesz? Kurwa, trzeba wielkiego napisu „Viva Miami” na wejściu do plaży, żeby skumać, gdzie się jest? Synu, tylko na Florydzie nie piździ.
David zaśmiał się chrapliwie.
-No, ale tam nie było takiego, w kurwę, wielkiego kamienia.- odparł zmieszany David.
Ojciec wyjął cygaru z ust, wydmuchnął dym i spojrzał na syna.
-Masz racje. Wkręcam cię. Wstawaj bad boy, chce ci coś pokazać.- odparł. David wyciągnął rekę w kierunku ojca, a ten podniósł go na nogi.
-Mam jajo.
-Wiem. W sumie to nawet dwa.
-Ale takie jedno. Specjalne.- odpowiedział David. Podniósł z ziemi jajko, które znalazł w zlewie. Ojciec wpatrywał się w nie w przymrużonymi oczami i kiwał głową. Po chwili ponownie włożył cygaru do ust.
-Dobra. Chce ci coś pokazać. Chcesz zobaczyć?
-Jasne tato. Byle nie znowu te pingwiny na Discovery. To było do bani.
Ojciec zaśmiał się i ruszył z powrotem za ogromną skałę. Zanim ją minęli zatrzymał się przy niej i wskazał palcem na sam dół płyty.
-Tak przy okazji. Patrz, jestem tutaj.
Rzeczywiście, u samego podnóża skały był napis: „ETHAN GOODSPEED 1955- 2010”.
-Wow!- krzyknął David- Sam to napisałeś?
-A jak. Trudno pracować w tej parówie, sam rozumiesz…
-No ale po co ci to?
-Pamiętasz mnie?
-Jasne, że cię pamiętam.
-Ale za dwieście lat już nie będziesz mnie pamiętam. Bo cię nie będzie.
David spojrzał na niego z zakłopotaniem.
-Daj spokój, młody. Nie winię ciebie. Po prostu musze coś po sobie zostawić.
-Przecież mama zostawiła twoje rzeczy. Powiedziała, że nawet gaci nie wywali.
Ojciec znów się zaśmiał. David poczuł dziwne ukłucie w gardle. Ojciec śmiał się jakby miał trzydzieści lat.
-I tak za tydzień, kiedy wejdzie do mojego pokoju, znowu się rozryczy i postanowi wszystko spalić.
David patrzył się na niego z głupkowatą miną i nie wiedział co powiedzieć. Ojciec zmierzwił mu włosy i uśmiechnął się szerzej.
-Ale nie to chciałem ci pokazać chłopcze. Wejdźmy w cień, chciałbym żebyś kogoś poznał.
Przeszli przez kamienną płytę i znaleźli się po drugiej stronie. Znajdował się tam czarny drewniany stolik, lekko zaokrąglony- typowy dla tych, które można zobaczyć w barach. David miał jeszcze bardziej kretyńską minę, zważywszy na to że był to kolejny element, który ni w chuja pasował do krajobrazu. Przy stole siedziało dwoje ludzi. Po prawej, na plastikowym krześle wielka murzynka. David widział jak poprawia się na krześle a jej tłuszcz wylewa się bokami. Miała na sobie jednoczęściowy, różowy stój w kwiatki. Kiedy dostrzegła Davida wyciągnęła ręce i krzyknęła:
-Kochany! Chodź tu do nas!
David zbliżył się do stolika. Była tam wielka plansza od Backgammona. Po drugiej stronie siedział mężczyzna w garniturze. Był prawie łysy, miał jednak pojedyncze siwe włosy po bokach głowy. W ustach trzymał papierosa.
-Chcesz się przyłączyć?- zapytał mężczyzna- Wybacz, to gra dla dwóch.
-Może trochę grzeczniej, kochaniutki!?- wrzasnęła kobieta głosem typowej wkurzonej afro amerykanki. Mężczyzna rozłożył ręce w przepraszającym geście.
-Tak przy okazji- powiedział mężczyzna- jestem Śmierć. Ta piękna pani po prawej, to Życie.
Kobieta zaśmiała się grubym głosem i przyłożyła palce pulchnej dłoni do ust.
-My…. Lubimy robić ze sobą interesy. Pewny zysk.- powiedział Śmierć. Teraz murzynka wybuchła śmiechem i zaczęła wiercić się na krześle.
-Uwielbiam, kiedy tak to nazywasz!- wykrzyknęła. Kiedy już trochę się uspokoiła, znów spojrzała na zdziwionego Davida i powiedziała:
-Chyba nie poznałeś jeszcze naszego kochanego synka…!
Wtedy David usłyszał śmiech dziecka. Było w tym coś tak dziwnego i niepokojącego, że cofnął się o krok. Spojrzał w dół i zobaczył kołyskę. Przyklęknął ispostrzegł małego bobasa obwiniętego w białe kocyki.
-Czyż nie jest uroczy?- zapytała murzynka- Nie ma nic piękniejszego, niż śmiech dziecka, prawda kochany? Jest taki niewinny.
David ukląkł i przyjrzał się dziecku. Zobaczył, że nad kołyską ma zamontowaną zabawkę w kształcie wagi. Na wadze, po jednej stronie znajdował się biały kamień a po drugiej czarny. Dziecko uderzało w zabawkę, śmiejąc się przy tym. Wzięło do ręki biały kamień i zaczęło je miętosić w buzi. Waga kręciła się dookoła, w górę i w dół wydając przy tym dźwięki charakterystyczny dla grzechotki.
-Trzeba mu zmienić zabawkę- odezwał się Śmierć.
-Nie wydaje mi się! Jak się nie zepsuła, to jest dobra.- odparła Życie.
David patrzył na dziecko i ponownie poczuł dziwne ukłucie w gardle.
-Kto to jest, tato?- zapytał. Stojący obok Ethan Goodspeed wzruszył ramionami, po czym powiedział:
-Bóg?
David gapił się na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-B-Ó-G?- powtórzył ojciec, jakby mówił do niedorozwiniętego dziecka. David wstał na nogi i spojrzał ojcu w oczy. Gapił się tak z pół minuty, po czym odezwał się:
-Mogę go zapytać, czy pójdę do nieba?
Ojciec wzruszył ramionami i odparł:
-Spróbuj.
David ponownie nachylił się nad kołyskę i spojrzał na dzieciaka. Miał niezwykły kolor oczu- piękne połączenie wody morskiej i błękitu na obrzeżach źrenic.
-Pójdę do nieba?- zapytał.
Dziecko zaniosło się wtedy takim śmiechem, że aż cała kołyska się zatrzęsła. Podniosło ręce do góry, potem znowu je opuściło, uśmiechając się przy tym.
- Czyż nie jest uroczy?- zapytała murzynka- Nie ma nic piękniejszego, niż śmiech dziecka, prawda kochany? Jest taki niewinny.
-Chcesz się przyłączyć?- zapytał mężczyzna- Wybacz, to gra dla dwóch.
-Może trochę grzeczniej, kochaniutki!?
Ojciec zbliżył się do Davida i położył mu rękę na ramieniu.
-To niestety gra dla dwóch synu. Ale i tak w nią grasz. To, na serio, stara gra.
-Już czas, panie Goodspeed…- powiedział Śmierć, zapalając kolejnego papierosa. David spojrzał w kierunku morza. Teraz zobaczył przy brzegu kilku ludzi. Byli nadzy i popychali drewniane łodzie do morza. Kilka łodzi było już wwodzie. David patrzył jak odpływają.
-Widzisz ich jak płyną- powiedział Ethan Goodspeed- widzisz ich dopóki są w zasiągu twojego wzorku. Potem znikają i ich nie ma. Zostaje tylko słowo.
Ojciec ruszył w kierunku łodzi, zdjął koszulę i wszedł do środka. Nie odwrócił się, nie pomachał, nie spojrzał, nie uśmiechnął się. Śmierć i Życie grali w Backgammona, a B-Ó-G? śmiał się, pełny swej niewinności, raz za razem zdejmując to czarny, to biały kamień.
-Cholera!- zaklął śmierć- przegrałem!
Murzynka znów zaśmiała się swoim grubym głosem, ukazując lśniąco białe zęby.
David przez chwilę stał w miejscu. Sięgnął do kieszeni i wyjął jajko. Zobaczył, że było na nim pęknięcie i żółtko zaczęło wypływać. Niewiele myśląc, oderwał połowę skorupy i rzucił na ziemię. Widział teraz wielką, półpłynną plamę. Dostrzegł tam coś jeszcze- małą jaśniejszą plamkę. Jego matka, kiedy David był jeszcze mały, czasami wołała go do kuchni, pokazywała takie plamki i mówiła: „zobacz, mały kurczaczek”. David stał więc tak w kiblu i patrzył na swoje dłonie. Wtedy rozległo się pukanie tak głośnie, że prawie podskoczył.
-Ile mam czekać!?- usłyszał głos matki- co ty tam tyle ro…?- drzwi otworzyły się. David podszedł do swojej matki i objął ją. Tak jakoś.
-Kocham cię, mamo.- powiedział.
Wszyscy umarli.
Kto to powiedział?
Dlaczego?
To tak nie pasuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum serwisu opowiadania.pl Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin